Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Goleniowskie legendy. A mur stoi dzięki smokowi... Legenda dla przyszłych pokoleń

Paweł Palica
foto: Paweł Palica
Uczniowie goleniowskich szkół spróbowali niedawno popatrzeć na znane i mniej znane miejsca w naszym mieście, by dać się ponieść własnej wrażliwości i wyobraźni. Znalazły niezwykłość w codziennym krajobrazie, wyjątkowość zakamarków, piękno rzeki i wszystko to, na co my – dorośli, byśmy nie wpadli i czego byśmy nie zobaczyli. Potem zamknęły oczy, pod ich powiekami pojawiły się rzeczy niezwykłe: baśniowe stwory, nierealne sytuacje, fascynujące zjawiska, a wszystko to zostało przelane na papier. Efektem było czternaście opowieści, wyróżnionych w zorganizowanym przez Goleniowski Dom Kultury konkursie literackim "Legenda dla przyszłych pokoleń". Dzisiaj prezentujemy pierwszą z nich.

"A mur stoi dzięki smokowi..."
- Helena Traczyk, Szkoła Podstawowa nr 3 w Goleniowie

Dawno, dawno temu, w północnej części niziny nadmorskiej, w dorzeczu rzeki Iny, było sobie miasto Golanów. Golanie żyli spokojnie. Zajmowali się produkcją mebli, opakowań do różnych przetworów, a także próbowali wyrabiać wielkie wiatraki, lecz wywozili je za granicę, do pobliskiej Germanii, która leżała za wielką rzeką Odrą. Ponieważ były tu żyzne ziemie, Golanie siali zboże, dużo zboża, tak, aby starczało im na bieżące potrzeby. Tutejsi piekarze wypiekali najlepsze chleby. Powodziło się Golanom, oj powodziło. Zaczęli więc sprzedawać swoje produkty zbożowe do okolicznych miast i wsi. Bogacili się przy tym, a osada rozrastała się coraz bardziej. Wieść o dobrobycie rozniosła się szybko. Zaczęli osiedlać się tu kolejni przybysze z bliższych i dalszych stron.

Nieopodal spichlerza, przy rzece, mieszkały dwie rodziny. W jednej chacie mieszkała Kasia, a w drugiej Jurek. Znali się od dawna i przyjaźnili. Czas spędzali na zabawach. Śpiewali, spacerowali nad rzeką. Kasia była pogodną dziewczynką. Miała 10 lat i niebieskie oczy. Miała długie rude włosy, splecione przeważnie w warkocze. Ubierała się w kolorowe sukienki i skórzane sandałki.

Jurek był rówieśnikiem Kasi. Był od niej wyższy o dwa palce. Na głowie miał gęstą czuprynę, czarną jak smoła. Biegał w krótkich spodniach i koszuli. Butów nie lubił zakładać, więc miał silne, zdrowe stopy. Oboje byli bardzo uczynni, chętnie pomagali w pracy, tak w domu, jak i wszystkim sąsiadom wokoło.

Pewnego dnia do Golanowa przypłynęło kilka statków z sąsiedniego Szczecina. Pokonały trasę przez jezioro, a potem wzdłuż rzeki. Tak dopłynęły do mostu przy spichlerzu. Kasia i Jurek od razu to zauważyli i pobiegli obejrzeć statki. Przybysze chcieli zakupić zboże i inne rzeczy. Udali się na rynek, by znaleźć interesujące ich towary. Dwójka przyjaciół postanowiła towarzyszyć im w oddali. Byli oczywiście ciekawi nowych gości. Kiedy ci już załatwili swoje sprawy, poszli do gospody się posilić. Dzieci postanowiły przyczaić się pod oknem i podsłuchać, o czym mówią. Okazała się rzecz straszna. Przyjezdni knuli, że przypłyną do osady pod osłoną nocy i zagrabią cały zapas golanowskiego zboża, a potem podstępem przejmą te ziemie we władanie.

Dzieci z przerażeniem opowiedziały wszystko rodzicom. W Golanowie zapanował strach. Co z nami będzie? – rozpaczali mieszkańcy. Trzeba coś wymyślić! Wszyscy radzili, co zrobić, by uniknąć nieszczęścia. Ale nie mieli ani broni, ani wojska. Nagle Jurek krzyknął do Kasi:

– Trzeba wybudować wielką zaporę, której nie przejdą źli ludzie!

I opowiedzieli to wszystko tym, którzy radzili, jak się obronić.

Były w Golanowie dwa kościoły. Po obu stronach rzeki po jednym. Plan był taki, aby wybudować wielki mur, od jednego kościoła do drugiego, tak, że nawet jeśli wrogowie przypłyną, to nie przedostaną się na drugą stronę, więc odpłyną z kwitkiem. Ludność uznała, że pomysł jest dobry. Tylko z czego ten mur zrobić?

Najstarszy mieszkaniec, poczciwy Maćko, powiedział, że legenda głosi o wielkich pokładach gliny tuż za osadą koło wioski Helenowo. Ale powiadają, że tam właśnie przed laty zatopiono smoka, który omal nie spalił wioski. Duża ilość gliny, która go pochłonęła, zagasiła ogień, którym zionął. Ale to było dawno i nie wiadomo, czy to prawda.

Jurek i Kasia nie dawali za wygraną. Nalegali, żeby pojechać i poszukać gliny, by ulepić wielki mur.

– Co mamy do stracenia? _– pytał wódz. _– Musimy się bronić.

Postanowiono wysłać wszystkich najsilniejszych i najsprytniejszych, aby sprawdzili, czy jest pod Golanowem glina, bo czas naglił. Przeczesywali metr po metrze, cały obszar.

– Jeeest! – krzyknął Jurek. – Znalazłem!

Rzeczywiście, za niewielkim strumykiem, w grząskim terenie znajdowały się pokłady gliny, piach, żwir, czyli dużo materiałów do budowy wielkiej zapory. Wszyscy w pośpiechu wzięli się za łopaty i taczki i zaczęli zwozić glinę w okolicę rzeki. Pozostali wraz z dziećmi lepili cegły i układali jedną na drugiej. Radość trwała krótko. Glina była miękka, a obserwatorzy donosili, że złowrogie statki już wyruszyły ze szczecińskiego portu i płyną do Golanowa. Koniec był bliski. Ale Kasia i Jurek nie dawali za wygraną. Mobilizowali wszystkich bardzo gorliwie, Jurek tych po lewej stronie rzeki, od strony białego kościołka, a Kasia tych po prawej, od strony kościółka czerwonego. Mur rósł szybko, ale nie był zastygnięty. Groziło mu zawalenie. Mieszkańcy z przerażeniem patrzyli, co będzie dalej. Nagle straszliwy krzyk przerwał ciszę.

– Uciekaaaaać!!! Smooook! Bestia! Wyszedł spod ziemi! Biada nam!!

Rzeczywiście. Przy okazji wielkich wykopów odkopano smoka, który kiedyś ugrzązł w tych glinianych terenach. Tylko Jurek i Katarzynka nie stracili zimnej krwi. Skrzyknęli wszystkich przed wielki, ulepiony z gliny mur. Kazali złapać się za ręce i czekać na ich znak. Połowa mieszkańców miała biec z Jurkiem, a połowa z Kasią. Strach ogarnął mieszkańców, bo gdy bestia biegła w ich kierunku, ziemia trzęsła się jeszcze bardziej niż bagna i przestraszeni ludzie. Kiedy smok nabrał powietrza, by oddać pierwszą salwę ognia, Jurek krzyknął:

– Teraz!

Mieszkańcy rozbiegli się tak, jak wcześniej postanowili. Grupa Jurka do białego, a grupa Katarzyny do czerwonego kościółka. Kiedy smok zionął ogniem, glina wypaliła się w cegły, mur stał się twardy i gorący. W tym momencie wpłynęły wrogie statki. Kiedy obcy chcieli przekroczyć zaporę, poparzyli ręce i nogi. Zaczęli w panice uciekać na swe statki. Ale rozwścieczony smok strzelił w ich stronę drugą salwę, paląc je. Część napastników ratowała się skacząc do wody, ale nie wiadomo, czy któryś się uratował.

Smoka też już nikt więcej nie widział. Niektórzy opowiadali potem, że poleciał na południe, w stronę Krakowa. Ale kto to wie? Ten golanowski był do wawelskiego nieco podobny, jednak jakby chudszy, o chropowatej skórze w kolorze rudym. Miał wyłupiaste oczy, długie pazury u pomarszczonych łap, dziwnie małe uszy i nieregularne czarne kropki na ciele. Smoczy nos na czubku wielkiego pyska nie był duży, ale o doskonałym węchu. Rzecz jasna miał też skrzydła podobne do skrzydeł nietoperza. W każdym razie urodą nie grzeszył.

Gdy opadł dym, mieszkańcy wyszli z kościołów. Kiedy się upewnili, że niebezpieczeństwo minęło, powrócili do swych domów i zaczęli przywracać porządek na ulicach.

Stary mur stoi w Goleniowie do dziś. Rozciąga się wzdłuż rzeki naprzeciwko spichlerza. A kościoły, na cześć bohaterskich dzieci, nazwano od ich imion. Ponieważ, jak powiadają, były to święte dzieci, to dziś mamy kościół świętej Katarzyny – ten duży czerwony, i kościół świętego Jerzego – ten mniejszy, biały. Oba stoją do dziś i kto wie, może jeszcze kiedyś, w razie potrzeby, udzielą mieszkańcom pomocy i schronienia...

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na goleniow.naszemiasto.pl Nasze Miasto