Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gollsner - legenda dla przyszłych pokoleń (cz. IV)

Paweł Palica
Paweł Palica
foto: Paweł Palica
Uczniowie goleniowskich szkół spróbowali niedawno popatrzeć na znane i mniej znane miejsca w naszym mieście, by dać się ponieść własnej wrażliwości i wyobraźni. Znalazły niezwykłość w codziennym krajobrazie, wyjątkowość zakamarków, piękno rzeki i wszystko to, na co my – dorośli, byśmy nie wpadli i czego byśmy nie zobaczyli. Potem zamknęły oczy, pod ich powiekami pojawiły się rzeczy niezwykłe: baśniowe stwory, nierealne sytuacje, fascynujące zjawiska, a wszystko to zostało przelane na papier. Efektem było czternaście opowieści, wyróżnionych w zorganizowanym przez Goleniowski Dom Kultury konkursie literackim "Legenda dla przyszłych pokoleń". Dzisiaj prezentujemy czwartą z nich.

"Gollsner"
- Zuzanna Sawicka, Szkoła Podstawowa w Kliniskach Wielkich

Dawno temu, w czasach, gdy nie istniały jeszcze telefony, tablety czy laptopy, w osadzie nad rzeką Iną, w podziemiach spichlerzy mieszkał stary mysz Gollsner. Pochodził on z rodziny myszowatych, średniowiecznych stworów, zamieszkujących bramy murów miejskich. Gollsner obrośnięty był brunatnym futrem, miał bujne wąsy po każdej stronie pyszczka oraz, jak na mysz przystało, pokaźnych rozmiarów ogon. Stwór był wielkości trzyletniego dziecka, dodatkowo wyróżniał go ogromny brzuch, który był efektem nie tyle jego pazerności, co nieograniczonego dostępu do zbóż przechowywanych w spichlerzach. Brzuch ten był przyczyną wielu problemów Gollsnera, między innymi zmusił go do wygryzienia w ulubionych portkach z szelkami dziury na brzuch czy też wydrążenia sporych rozmiarów wejścia do swojej podspichlerzowej nory. Gollsner był przyjazny dla zwierząt, szczególnie uwielbiał konie, lecz panicznie bał się ludzi. Myszkował w spichlerzach całymi nocami, a niekiedy odważał się wyjść poza nie. Wtedy przysiadał na brzegu Iny i rozmyślał o swoich przodkach oraz o tym, że jest ostatnim przedstawicielem swojego rodu. Z samego rana, gdy tylko pojawiali się ludzie, natychmiast zamykał się w swojej norze. Wiódł spokojne i dostatnie życie. Jednak pewnego dnia wszystko się zmieniło...

Pewnego jesiennego wieczoru w spichlerzu pozostał na noc młodzieniec, który przybył z daleka. Ułożył się wygodnie pod jedną ze ścian i rozmyślał czekając na sen. Tymczasem Gollsner, jak każdego wieczoru, odważnie wyszedł ze swojej nory i zaczął pakować świeże zboże do metalowego wiaderka, które miał zwyczaj zrzucać do swojej nory i podjadać z niego przez cały kolejny dzień. Przyzwyczajony do samotności nie zachowywał się najciszej. Zainteresowany hałasem młody człowiek cichutko zakradł się do Gollsnera, a gdy zobaczył wielką mysz w spodniach z wygryzionym brzuchem, z krzykiem wybiegł ze spichlerza. Wzywając pomocy obudził całą osadę i opowiedział o niezwykłym odkryciu i o stworzeniu, które chciało go zaatakować. Mieszkańcy początkowo nie uwierzyli przybyszowi, jednak widząc jego przerażenie postanowili rzecz sprawdzić. Uzbrojeni osadnicy zaczęli przeszukiwać spichlerze. Zaglądali w każdy kąt, zakamarek i dziurę, aż wreszcie odkryli wielkie wejście do nory Gollsnera. Wiedzieli już, że nie mają do czynienia ze zwykłą myszą. Postanowi zatem złapać niebezpiecznego stwora i usunąć go z okolicy. Po kilku godzinach dotarli do nory stworzenia. Przeszukali ją dokładnie. Byli bardzo zdziwieni, ponieważ odnaleźli tam bardziej ludzkie niż mysie rzeczy. Wśród zbiorów Gollsnera znaleźli biały grosz, rysunek przypominający kościół oraz kamień z murów obronnych. Zdziwieni i przestraszeni doszukiwali się w istnieniu Gollsnera diabelskiej roboty. Źli i żądni krwi rozpoczęli poszukiwania. Niszcząc wszystko, co stanęło im na drodze, szukali przestraszonego stwora.

Tymczasem Gollsner, korzystając z podspichlerzowej dziury, wydostał się na zewnątrz i uciekał wzdłuż rzeki Iny. Biegł co sił w łapach. Mijał liczne zakola i rozlewiska rzeki, co chwila siadał skulony za pniem drzewa, odpoczywał i nasłuchiwał. Przestraszony, smutny i załamany nie wiedział, co zrobić dalej. Myśląc, że zgubił pościg, przysiadł w cieniu drzewa i zasnął. Śniła mu się jego rodzina, mama piekąca zbożowe ciasteczka oraz tata czytający mu bajki. Wtem ze snu wyrwało go szczekanie psów i okrzyki ludzi. Został znaleziony... Pościg był bardzo blisko. Agresywne psy były tuż za jego ogonem. Nie mając gdzie się schronić, wskoczył do rzeki. Popłynął w kierunku Odry i zniknął w odmętach. Od tej chwili słuch po nim zaginął...

Do tej pory nikt nie wie, czy tego dnia mysi stwór zginął. Niektórzy twierdzą, że nie wygrał z siłą rzeki. Inni uważają, że udało mu się przeżyć i do dziś zamieszkuje wśród korzeni drzew najgęstszych i najdalszych obszarów Puszczy Goleniowskiej. Ponoć w mgliste wczesne poranki nieliczni grzybiarze mogą w oddali zobaczyć cień uciekającego przed ludźmi stworka. A wy jak myślicie, które zakończenie jest prawdziwe?

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na goleniow.naszemiasto.pl Nasze Miasto