Muzyczna podróż do Seattle. Grunge Fest po raz pierwszy w Goleniowie

Grunge to muzyka, która apogeum popularności przeżywała trzy dekady temu. Takie nazwy jak Alice In Chains, Pearl Jam, Soundgarden czy Nirvana znali wówczas fani gitarowych brzmień na całym świecie, a że sentyment po nich pozostał - widać i słychać było w sobotę w Rampie.

Na scenie jako pierwsi pojawili się młodzi goleniowianie z Velow, stylistycznie, dodajmy, idealnie wstrzeliwując się w "hasło przewodnie". Fanom Pearl Jam podobać się musiało, nie zabrakło zresztą coveru "Jeremy" z repertuaru tej ekipy, co najważniejsze - pokazał zespół, że ma na siebie pomysł i drzemie w nim spory potencjał. Warto z pewnością przyglądać się jego rozwojowi.

Jako druga zaprezentowała się publiczności szczecińska Curcuma, większej furory, wydaje się, nie zrobiła. Głównym daniem w sobotnim menu był zresztą występ poznańskiego (z pochodzącym z Goleniowa basistą Tomkiem Strukiem) składu Man In The Box, a przede wszystkim - wykonywane przez zespół cover najbardziej znanych grunge'owych hitów sprzed lat. "Spoonman"? Proszę bardzo. "Them Bones"? Oczywiście. "Rooster", "Black Hole Sun", "Fell On Black Days", "Smells Like Teen Spirit", "Even Flow" i "Hunger Strike"? Na życzenie. Dwa ostatnie kawałki wykonane zostały zresztą już w finale imprezy z udziałem zaproszonych na scenę muzyków, a zwieńczeniem koncertu było pojawienie się na deskach Jarka Chilkiewicza i Borys Sawaszkiewicza z zespołu braci Cugowskich oraz marszałka województwa Olgierda Geblewicza, z których udziałem zagrane zostały "Call Me A Dog" Temple Of The Dog", "Black" Pearl Jam oraz "Plush" Stone Temple Pilots.

Co ważne, na imprezę pofatygowało się jakieś 250 osób, a pod zabawa pod sceną trwała właściwie bez przerwy. Spodziewać się więc można kolejnych edycji Grunge Festu, a też kolejnych rockowych koncertów (kolejne, bardzo notabene interesujące zapowiedzi już wkrótce). Miejmy notabene nadzieję, że odbywać będą się one bez takich niedogodności, jak zakaz spożywania napojów na sali koncertowej.