Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Popłakałyśmy się z emocji". Paulina Waluś o choreografii do widowiska "Unity"

Paweł Palica
Paweł Palica
Niedawna premiera widowiska muzycznego "Unity", która odbyła się na stadionie miejskim w Goleniowie, z pewnością nie zrobiłaby na widzach tak dużego wrażenia, gdyby nie oprawa wizualna, przygotowana przez grupę taneczną, prowadzoną przez Paulinę Waluś. Właśnie z nią rozmawiamy o tym, jak wyglądały przygotowania do występu i owych przygotowań efekty.

Paweł Palica: Jak doszło do tego, że Pani grupa wzięła udział w projekcie "Unity"?

Paulina Waluś: - W prowadzonej przez Krzysztofa Sypienia orkiestrze dętej Wood & Brass Band Goleniów choreografem jestem od dwóch lat, wyszło więc to naturalnie. Na początku pracowałam nad krótszymi układami do utworów wykonywanych przez orkiestrę, gdy jednak ponad rok temu po raz pierwszy rozmawialiśmy z Krzysztofem o "Unity", wiadomo było, że czeka nas wszystkich dużo poważniejsze wyzwanie. Targały mną wtedy różne emocje, bo byłam i zaskoczona, i troszeczkę przerażona, ale przecież trzeba było spróbować.

Ile osób było w tworzenie układu choreograficznego zaangażowanych?

- Moje tancerki, czyli Roksana Drozdowska, Zuzanna Kacprzak, Wiktoria Pietroń, Martyna Rolka i Oliwia Tubacka oraz ja, bo przy widowisku o takiej skali postanowiłam nie ograniczać się do roli choreografa, ale też wrócić na scenę i zatańczyć. A to też było wyzwaniem, bo bycie jednocześnie choreografem i tancerzem niosło ze sobą dużo stresu. A przygotowałam praktycznie wszystko, począwszy od strojów, przez flagi, po układ choreograficzny.

Pracy było więc sporo?

- Oczywiście. Sama część choreograficzna była bardzo ciekawym doświadczeniem, bo chciałam w niej połączyć świat tańca i muzyki na żywo, wykonywanej przez orkiestrę, a że od szefa dostałam zielone światło, to mogłam pokazać wszystko, co sobie wyobraziłam i zaplanowałam. Bardzo dużym wyzwaniem okazało się szycie strojów, bo choć oczywiście zleciłam to krawcowej, to opracowanie ich koncepcji, dobór materiałów, zmiany w zależności od treści poszczególnych części utworu, wymagało wielu przemyśleń. Treningami, wysiłkiem fizycznym, wymyślaniem kroków i choreografii zajmuję się na co dzień, ale największym trudem właśnie, przynajmniej na początku, było wszystko to, co związane było z kostiumami.

Ile czasu trwały przygotowania?

- Tak naprawdę cały rok. Gdy kompozytor, Paweł Pudło, napisał dla nas "Unity", mogłyśmy rozpocząć pracę do wersji z nagrania. Póżniej tańczyłyśmy w trakcie prób orkiestry. Z regularnością prób było bardzo różnie, bo wiemy, co się stało jesienią ubiegłego roku. Często więc pracowałyśmy w trybie online i zdarzało się tak, że nagrywałam jakiś fragment układu i wrzucałam nagranie na naszą grupę, a dziewczyny starały się w ten sposób ćwiczyć. Z flagą było to oczywiście niewykonalne, szczególnie, że było już zimne, więc nie można było tańczyć na zewnątrz. Naprawdę nie było prosto.

Ale jakaś próba generalna się odbyła?

- Ostatni tydzień przed premierą wyglądał tak, że przez pierwsze trzy dni orkiestra odbywała próby z podziałem na poszczególne jej sekcje, więc my też miałyśmy indywidualne zajęcia, w czwartek była próba generalna z chórem i kwintetem smyczkowym, które do projektu dołączyły, ale wtedy mogłyśmy jedynie osłuchać się z całością. W piątek przyjechała grupa niemiecka, z którą współpracujemy, a tak naprawdę wszyscy razem próbę generalną mieliśmy w sobotę o 14:30, czyli kilka godzin przed premierą.

Ciężko pewnie Pani samej ocenić efekt rocznej pracy, szczególnie z perspektywy sceny, ale o wrażenia muszę jednak spytać.

- Jestem z tego występu zadowolona i dumna. Rzeczywiście będąc na scenie nie miałam okazji ocenić grupy, patrząc na nią z perspektywy widza, dziewczyny były jednak bardzo skupione na choreografii, na przekazaniu emocji, ja zresztą też, a tych emocji było tyle, że, choć nie wiem, czy ktoś to zauważył, ale na koniec, łapiąc się za ręce, po prostu się popłakałyśmy. Miałam poczucie, że nie wszystko wyszło tak, jak chciałyśmy, ale mimo wszystko byłam bardzo zadowolona. Stres był, bo i przecież ludzi oglądało nas mnóstwo, ale przed wejściem na scenę powiedziałam dziewczynom, że co miałyśmy zrobić, to już zrobiłyśmy, a teraz czas to pokazać. W czasach pandemii bardzo nam zresztą brakowało występów na żywo, więc to był czas, by dać z siebie wszystko.

Znajomi pewnie po wszystkim komentowali występ?

- Oj tak. Gdy zresztą dostałam pierwsze nagranie, to stwierdziłam, że wyglądało to lepiej niż wcześniej sądziłam, będąc na scenie. Wyszło to naprawdę bardzo dobrze, a opinie znajomych i nie tylko były bardzo pozytywne. Otrzymywał je zresztą przez kilka kolejnych dni i ciągle się zdarza, że ktoś podejdzie, powie, że było świetnie, a warto było się wybrać i pomarznąć, bo wieczór był naprawdę zimny. To bardzo miłe.

To był jednorazowy projekt tego typu czy można się spodziewać kolejnych?

- Mam nadzieję, że będzie ich więcej. Oczywiście w najbliższej przyszłości wiele zależeć będzie od tego, jak wyglądać będzie sytuacja pandemiczna. Śmiejemy się, że skoro obchodzone było wykonaniem "Unity" 15-lecie Wood & Brass Band Goleniów, to najbliższa okazja do powtórki będzie przy okazji osiemnastki. Moja grupa taneczna będzie zresztą obchodziła wówczas 10. rocznicę rozpoczęcia działalności. Na pewno bardzo byśmy chcieli stworzyć jeszcze podobne widowisko.

Dziękuję za rozmowę.

Piękne gabloty, motoryzacyjne zabytki. Goleniowskie klasyki

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na goleniow.naszemiasto.pl Nasze Miasto