Urządzenie to, jak wyjaśniono, jest o tyle dla szpitalnej kadry wygodne w użyciu, że w razie potrzeby po jego uruchomieniu w dowolnym wnętrzu rozpylana jest bardzo drobna, niewidoczna dla człowieka mgiełka, która dociera w dosłownie wszystkie zakamarki, odkażając przy okazji wszystkie powierzchnie i sprzęty (także elektroniczne).
Zamgławiacz kupiony został oczywiście przede wszystkim z myślą o ewentualnych pacjentach zakażonych koronawirusem, w szpitalu jest zresztą wydzielone pomieszczenie dla takowych, lepiej by więc było, gdyby... nigdy nie musiał być użyty. "Wkład" można jednak zmieniać dowolnie i w razie potrzeby stosować środki skutecznie zwalczające inne mikroby. Kosztowało 17 tys. zł, wydatki zostały pokryte z budżetu gminy.
Bądź na bieżąco i obserwuj:
Nowi ministrowie w rządzie Donalda Tuska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
