Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Felietony z babskiej strony: To my sprzedajemy chłopcom fałszywe przekonania

Paweł Palica
Paweł Palica
Pamiętam, jak kiedyś jechałam z moim synem autem. Siedzimy sobie, ja zamyślona, a on patrzył przez okno. I nagle mówi do mnie: ”mama, jaki ten świat jest piękny”... z zachwytem, jakiego nie może czuć żaden zimny drań, z wrażliwością na piękno i dobro. Oni wszyscy tacy właśnie są - pisze nasza felietonistka, BJK.

Miało być dziś o chłopakach i mężczyznach i o tym, jakie są głupie stereotypy, które nam wpajają, a potem te stereotypy rządzą naszym życiem. Ale najpierw, po prostu muszę, muszę się z Wami podzielić szczęściem! A moje szczęście od Dnia Loda nie jest zależne. Już bardziej od dnia kawy, który był wczoraj.

Wiecie, że jest takie powiedzenie, że "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło"? Otóż ja, na podstawie swoich przeżyć i analizowania życia, doszłam do wniosku, że wszystko, co mnie spotyka "złego", czyli takiego, że przez chwilę czuję się źle, nieswojo, odrzucona, wkurzona, zrozpaczona..., to to wszystko dzieje się tak naprawdę dla mojego dobra. A to, że czuję się w danej chwili taka odrzucona, wkurzona, zrozpaczona, czy smutna, to wynika tylko z jednego: NIE WIEM w takiej chwili, ILE DOBREGO z tego dla mnie świat przygotował za chwilę.
No i powiem Wam, że tak właśnie jest. ZAWSZE, kiedy dzieje się coś, co odczuwam negatywnie - potem okazuje się, że wychodzi mi na dobre, a najczęściej na ZAJEBISTE :)

Jakiś czas temu z totalnie niewiadomej przyczyny wywalono mnie z pewnej grupy na Facebooku. Oczywiście poczułam się źle. Pisałam do adminów, prowadziłam śledztwo, dlaczego? DLACZEGO? Cisza w eterze, nikt nie odpowiedział. Po chwili soczystego wkurwienia, przypomniałam sobie jednak, że przecież to znów na pewno dla mojego dobra. Długo nie czekałam. Jakiś czas po "wywaleniu", pojechałam sobie na spotkanie w pewnym klubie. Poproszono mnie o pozostanie chwilę dłużej, kiedy wszyscy już pójdą (a było na spotkaniu ponad 100 osób), więc siedzę sobie w kuluarach i ni z gruszki, ni z pietruszki zaczepia mnie kobieta. Rozmawiamy przemiło, a po chwili okazuje się, że jest we władzach organizacji, która powstaje z tej grupy, z której mnie wyrzucono. Takim oto sposobem znalazłam się u samego źródła i mam dużo większe pole działania - a przecież o to mi chodziło, a nie o pisanie postów do ludzi, którzy mają podobne poglądy.

Takich rzeczy jest tak dużo, że nie da się tego w stu tekstach zmieścić. Saga o moim losie musiałaby powstać! Takie drobne małe rzeczy, jak znalezienie pomocy do domu, opiekunki do taty, rozmowa z kolegą - akurat w odpowiednim momencie, żeby uświadomić sobie swoje błędy i ślepotę... Ostatnio też musiałam napisać pismo prawnicze, a nie za bardzo miałam do tego moc. Czułam się tym przeciążona. I wczoraj dostaję telefon późnym wieczorem. Naprawdę późnym. Od bardzo mało znanej mi osoby. Ale rozmowa jest fascynująca i rozmawiamy i rozmawiamy, a w pewnym momencie ta osoba mówi mi, że ma do wysłania pismo... o treści, jakiej ja właśnie potrzebuję!

Te rzeczy dzieją się w sposób magiczny wręcz. Ktoś by uznał, że to coś podobnego do "Oszukać przeznaczenie". Oczywiście, że ja muszę przecież napisać jakieś ogłoszenie, wejść na czyjś profil, że muszę odebrać telefon i przeprowadzić rozmowę, że muszę napisać posta i zostać za niego wywalona, że muszę potem pojechać na spotkanie i być sobą tam, że muszę brać czynny udział w swoim życiu. Tak muszę! TAK CHCĘ! Bo to za każdym razem mnie po prostu fascynująco nagradza. I co z tego, że ktoś, jakiś jeden z drugim, albo trzecia, powie o mnie – "wariatka", "wylewna" i "za bardzo" coś tam. Uwielbiam być wariatką w oczach tych wszystkich jednych i drugich. Jest to absolutnie cudowna konsekwencja życia szczęśliwym życiem, dzielenia się swoim szczęściem i radością. I bycia po prostu dla niektórych ZA BARDZO.

To nie jest ważne. Bo wiecie, co przy jakieś okazji, o której pewnie Wam opowiem, zrozumiałam? Że ludzie wydają opinie nie o mnie, a przez pryzmat swoich własnych ograniczeń. Żadna opinia tak naprawdę nie dotyczy mnie, chyba, że moja własna.

Życie jest fascynujące! I bardzo mnie zadziwia, że ludzie mogą myśleć, że jest „do dupy”. To tak fałszywe przekonanie...

No i teraz o tych kłamliwych i bolesnych osądach oraz przekonaniach. W kontekście mężczyzn i chłopców, bo dziś jest ich dzień. Pewnie każdy z Was słyszał takie powiedzenia: "faceci są z Marsa" (i niech tam spieprzają), "facet to świnia i każdy o tym wie", "facetom wolno wszystko, a kobietom nie", "lepiej słomianemu Jasiowi, niż złotej Zosi", "Ko­bieta, aby pójść do łóżka z mężczyzną, pot­rze­buje blis­kości, zaufa­nia i poczu­cia więzi. Mężczyz­na - prze­ważnie - pot­rze­buje tyl­ko miejsca", "mężczyźni lubią ładne i głupie kobiety, bo zamiast myśleć wolą patrzeć", "facet jest najmniej skomplikowanym urządzeniem do obsługi – zaledwie jedna dźwignia", "kiedy facet opowiada wam swoje życie, to jedyne, co możecie zrobić, to nalać mu kielicha i milczeć". I wiele innych. I wiecie co? To jest gówno prawda! Dosłownie wszystko!

Mam dwóch synów. A przecież oni są facetami przyszłymi. I co? I to wszystko o nich miałoby być? Kiedy to są po prostu cudowne istoty ludzkie. Które potrzebują zrozumienia i miłości? Jak każdy człowiek? Te wszystkie opinie i powiedzonka o mężczyznach są strasznie krzywdzące i dla mężczyzn, i dla nas, kobiet. I niestety, jeśli są mężczyźni, którzy są tacy, jak w tych przysłowiach, to w głównej mierze odpowiedzialność ponoszą za to kobiety.

Tak, my - matki. Wychowujemy te najpierw dzieci, a potem chłopców, co potem są mężami i kochankami, i ojcami. To my ich wychowujemy zgodnie z tymi przysłowiami. Bo on nie musi sprzątać po sobie - niech siostra zrobi, albo matka leci i posprząta. On nie musi sobie gotować, nie musi sobie zrobić śniadania, mamusia zrobi, a potem będzie miał przecież żonę... I kiedyś to może i działało, ale nie dzisiaj. Dzisiaj, kiedy w odróżnieniu od przeszłości, kobiety same pracują i przynoszą pieniądze do domu, a on nie jest wcale żywicielem rodziny. To my sprzedajemy chłopcom fałszywe przekonania.

I kiedy mój mały miś płacze, bo go coś boli, to co? Miś ma 8 lat. Mam mu powiedzieć: weź się w garść i nie becz, facet jesteś, a faceci nie płaczą? Tak? A potem od takiego się wymaga czułości w związku. O! Żona chce czułości od chłopca, którego całe społeczeństwo uczyło ukrywania czułości. I jeszcze go uczyło, że to wstyd okazywać słabość i czułość. To takie niemęskie jest przecież. Powiesz mu "wstawaj"! Nie przytulisz i nie powiesz, chodź, pokaż, co się stało. A to jest wzorzec. Potem żona chce, żeby on ją przytulił, a on ma wzorzec: Wstawaj i nie becz!

Od kiedy mam synów, całkowicie zmieniło się moje podejście do mężczyzn (a pierwszy ma już przecież 18 lat). To my, społeczeństwo, czynimy z wrażliwych istot tych wszystkich dewiantów i zimnych skurwieli. A przecież żaden zimny skurwiel nie był taki, będąc małym chłopcem.

Pamiętam, jak kiedyś jechałam z moim synem autem. Siedzimy sobie, ja zamyślona, a on patrzył przez okno. I nagle mówi do mnie: ”mama, jaki ten świat jest piękny”... z zachwytem, jakiego nie może czuć żaden zimny drań, z wrażliwością na piękno i dobro. Oni wszyscy tacy właśnie są.

Ja mam w swoim życiu olbrzymie szczęście, bo spotykam na swojej drodze naprawdę pięknych ludzi. Wnoszą do mojego życia duże pokłady dobrych rzeczy, uczuć i zdarzeń. Czasem świadomie, często - zupełnie bezwiednie. Wierzę głęboko, że każdy człowiek, tak, tak, mężczyzna też - jest dobry. To przekonanie jeszcze nigdy mnie nie zawiodło.

Kiedyś, będąc jeszcze dziewczyną, wybrałam się w samotną podróż do Hiszpanii. Było to dokładnie 11.09.2001 r. Tak, tak, kiedy tam przyleciałam - akurat wszyscy trąbili o wieżach! Przyleciałam do Malagi o 1 w nocy. Autobus do Huelvy miałam o 7 rano. Siadłam sobie więc na lotnisku, wyjęłam książkę i zaczęłam czytać. Nagle podeszło do mnie pięciu chłopaków. Anglików. Byli ode mnie starsi. Przylecieli tym samym samolotem. Ponoć "wyczaili mnie" już w samolocie. Zaczęliśmy rozmawiać. Lotnisko opustoszało. Byłam tylko ja i oni, i puste lotnisko na obrzeżach miasta Malaga. Rozmawiamy. W końcu któryś z nich zapytał, czy zamierzam tu sama siedzieć całą noc? Odpowiedziałam, że tak. Na co padła propozycja: "Jedź z nami, do miasteczka obok. Zatrzymamy się, pójdziemy na piwo, a potem Cię odwieziemy, gdzie chcesz".

Scenariusz z filmu o głupich dziewczynach, o gwałtach, o "sama się prosiła", o tym, jacy mężczyźni to zwyrodnialcy i z nagłówków z gazet: znaleziono ją martwą na plaży. Dosłownie, prawda?

No nie. Ludzie są dobrzy. Naprawdę. Oczywiście, że pojechałam. Oczywiście, że poszliśmy na piwo. Oczywiście, że ja byłam jedna, a ich pięciu. Oczywiście, że miałam zaufanie. Oczywiście, że trafiłam na dobrych i wrażliwych chłopaków. Oczywiście, że potrafię się przyznać, że żaden niczego ode mnie nie chciał. Ja też nie chciałam. Oczywiście, że zawieźli mnie do mojego miasteczka docelowego i oczywiście, że... dla wielu będę teraz bezmyślną wariatką.

Innym razem, też kiedy sama podróżowałam po USA - podróżowałam sobie po różnych miejscach. Często zdarzało się, że musiałam w jakimś dziwnym miejscu tankować samochód, albo kupić coś potrzebnego. Ja wiem, że spotykałam tam ludzi, których większość uznałaby za dewiantów i wykolejeńców. W dzielnicach, gdzie strzelają, zabijają, gwałcą i o nic nie pytają. Pamiętam, jak raz weszłam do McDonaldsa w takiej dzielnicy. Było brudno i śmierdziało. Ja byłam tam jedyną białaską. Wszystkie oczy na mnie (o tak - lubię to). Zero strachu, choć stały po kątach bejsbole, na jednym stoliku leżała broń. Zmieszałam się przez chwilę, ale potem – byłam sobą - uśmiechnęłam się i zagaiłam rozmowę. Kupiłam, co trzeba, a chłopaki odprowadzili mnie na zewnątrz i dotrzymali towarzystwa w swojej dzielnicy, żeby nic się tu tej białasce nie stało. Podziękowałam im uśmiechem za eskortę i myślę, że dałam im coś ważnego: poczucie, że zrobili coś dobrego w tym ich złym świecie, o którym mi opowiedzieli. Takich opowieści mam mnóstwo. Swoich. Więc prawdziwych.

Kończąc na dziś, co chciałam przekazać w ten dzień chłopaka? Że kiedy widzisz dobro w każdym człowieku, to on po prostu musi być dla Ciebie dobry. Ja nie tylko widzę, ale i wierzę głęboko, że każdy naprawdę jest dobry. Wiem, że to z chłopców wyrastają mężczyźni. Wiem, że to, jak ich kształtujemy - z takimi demonami oni się potem mierzą. Wiem, że żaden „facet” nie jest tak prosty, że obsługuje się go jednym joystickiem, bo wiem, że za potrzebą takiej obsługi kryje się wiele innych potrzeb (czułości, bliskości, zrozumienia, bycia kochanym, bycia zaakceptowanym i spełnienia), których społeczeństwo w naszej dziwnej kulturze mężczyznom trochę odmawia.

I wiem, że każdy spotyka takich ludzi, jakich aktualnie najbardziej potrzebuje.

BJK

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na goleniow.naszemiasto.pl Nasze Miasto