Wielki finał "Jeden z Dziesięciu" z mieszkańcem Lubczyny już w czwartek. "Fajna przygoda"

Ł. Dykowski, jak już informowaliśmy, wygrał zarejestrowany około pół roku temu w Lublinie, ale wyemitowany wczoraj odcinek programu prowadzonego od lat przez Tadeusza Sznuka. Zdobył w nim 102 punkty, jest więc pewny udziału w wielkim finale, a ten, jak się okazuje, obejrzeć będzie można już w czwartek. Jak lubczynianin wspomina swój udział w teleturnieju?

- Fajna przygoda, emocjonująca, miałem mnóstwo szczęścia. Kocham Lubczynę i przepraszam wszystkich, że ze stresu na początku powiedziałem Szczecin i proszę, by mnie już nie hejtowali w internecie. Jak wygrać? Trzeba dużo czytać, mieć ogromne szczęście, żeby trafić na pytania, na które zna się odpowiedź, a przeciwnicy trafiali te, na które oni nie znają. Trzeba też być opanowanym w trakcie rozgrywki, żeby dobrze rozegrać taktycznie rywalizację. Był stres momentami, dziwnie wyszło z pytaniem o plac z obeliskiem - miałem powiedzieć plac św. Piotra, a wyszło Pawła - Piotra pomyślałem, a że występują zazwyczaj w parze to dopowiedziałem Pawła... W finale, gdybym miał chwilę, to stan USA z Chicago podałbym prawidłowy, a tak pomyliłem go z jeziorem, a przecież oglądałem wszystkie sezony serialu "Good wife", który toczy się w Chicago... Pytanie o atlasa też nie było trudne, ale wyleciało z głowy, więc strzeliłem cokolwiek, co się kojarzyło - uważam, że lepiej strzelić cokolwiek niż się poddać. Zabójczym pytaniem było to o pierwszy Tour de France - gdyby były tak jak zazwyczaj widełki, chociaż trzyletnie, to bym grał dalej, ale po prawdzie cel został osiągnięty, więc nie żałuję. Wiedziałem, że aby wygrać, muszę uzbierać sporo punktów, więc brałem pytania "na siebie". Udało się i to najważniejsze. Wielki finał w czwartek o 18.55 w TVP1, zapraszam wszystkich, Lubczyna koło Goleniowa wybrzmi wyraźnie. Przypomnę, że tam czekają najlepsi z najlepszych, więc cud byłby potrzebny do wygranej - komentuje Łukasz Dykowski.

Jutro kibicujemy!